Wojtek Rogalski opowiada jak wpadł na pomysł nazwy SWAMPIONS SOCCER LEAGUE
Kolejny wywiad na naszej stronie to rozmowa z Wojtkiem Rogalskim pomysłodawcą rewelacyjnej nazwy naszej imprezy. Człowiekiem który oprócz piłki błotnej kocha język angielski, dobre kino i muzykę oraz wszystko inne co w życiu ma smaczek!
Wojtku zdradź nam jak wpadłeś na pomysł nazwy SWAMPIONS SOCCER LEAGUE?
Propozycję wymyślenia nazwy dostałem w czasie wędrówki po mokradłach Suwalszczyzny, czyli błotną inspirację miałem tuż pod stopami. Poza tym lubię wszelkiego rodzaju gry i zabawny słowne, oglądam ligę mistrzów, a od Champions League do Swampions League już krótka droga. Chociaż to bardziej rym wzrokowy, bo wymowa jest trochę inna. Swampions Soccer League brzmi dumnie, gdyby jeszcze Czeremszyna zaśpiewała „Kaszankę”, byłoby przecudnie. Jeśli chodzi o inne ciekawe nazwy, to w jednym z białostockich lokali zwalił mnie z nóg Lord of the Onion Rings, czy hamburger z krążkami cebulowymi. W przeszłości ktoś zaproponował przezabawną polską nazwę dla sex shopu: duperele.
Błotna Liga Mistrzów to projekt genialny w swojej prostocie, ale pewnie natrafiacie na jakieś problemy podczas jego realizacji?
No tak, niby nie trzeba budować stadionów, ale znalezienie odpowiedniego terenu, przygotowanie nawierzchni, zaoranie, nawodnienie, to wymaga trochę wysiłku. Poza tym jest sezon urlopowy, drużyny są zdekompletowane, trzeba być niezłym wariatem, żeby namówić kilku innych wariatów na taplanie się w błocie gdzieś na Podlasiu.
Piłka błotna to chyba nie jest zbyt naturalna dyscyplina sportu dla nauczyciela akademickiego? Pracujesz na Politechnice … nie myślałeś o zajęciu się walkami robotów lub konstruowaniem łazików marsjańskich?
Pewnie byś się zdziwił, gdybyś się dowiedział, co naukowcy robią w ukryciu. Na Politechnice jest mnóstwo nietuzinkowych osobowości ze swoimi pasjami i rozległymi zainteresowaniami: wybitni muzycy, sportowcy, malarze, wytwórcy biżuterii, pszczelarze, fotograficy, kolekcjonerzy. Ja w piłkę gram od dziecka, w błotną od roku. W życiu każdego piłkarza-amatora przychodzi taki moment, że nie jesteśmy już w stanie fizycznie wykonać pewnych figur akrobatycznych, czy ścigać się z dwa razy młodszymi zawodnikami. Piłka błotna pięknie te różnice niweluje, większość piłkarzy ma podobną gibkość, szybkość i tak samo gładką skórę. W którymś z seriali amerykańskich pojawia się konkurencja sportowa zapaśnicy kontra roboty. Z całym szacunkiem dla naszych wspaniałych konstruktorów, ale myślę, że piłkarze błotni nie mieliby większych problemów z pokonaniem łazików marsjańskich, o ile zawody nie byłyby rozgrywane na czerwonej planecie. Gdyby jednak Politechnika wytoczyła swoje najcięższe działo, czyli monster trucka… w takim meczu wolałbym być rezerwowym. Chociaż ostatnio w rozgrywanym w Walii cyklicznym maratonie człowiek kontra koń, gdzie jeźdźcy na koniach ścigają się biegaczami, zwycięzcą został człowiek.
Kończy się Twoje wypożyczenie z FC Zamuleni do Torfowy DrTusz Białystok… co dalej?
Andrzej Bajguz, kapitan i prezes Zamulonych, powiedział mi wprost, że mogę odejść za 300 patyków. Ne sprecyzował dokładnie ich wymiaru ani kształtu, ale to chyba nieistotne. Sądzę, że DrTusz tyle uzbiera, bo w podlaskich lasach patyków ci u nas dostatek. Poza tym mistrzowskiego składu się nie zmienia, a ja swoją postawą na torfowisku postaram się udowodnić, że jestem tyle wart.
Jakie zadałbyś sobie pytanie jako świeżo upieczonemu Mistrzowi Świata?
Czy warto było babrać się w tym błocie? No pewnie, zagrałem w finale mistrzostw świata, Polsat wykorzystuje w swoich programach moje materiały zdjęciowe, znajomi zwracają się do mnie per mistrzu. Poza tym ta dyscyplina ma przed sobą przyszłość. Kiedyś jechałem pociągiem przez Szkocję, a tam praktycznie całe hektary gotowych boisk do swamp soccera, tylko zaznaczyć linie i postawić bramki. Na Alasce jest podobnie. Czytałem w angielskim wydaniu Newsweeka, że skutery śnieżne grzęzną tam w błocie, a Eskimosi pytają, czy to koniec świata. Odpowiem więc naszym eskimoskim braciom: to nie koniec, to początek waszej przygody z piłką błotną. Trenujcie, a kiedyś spotkamy się na Podlasiu albo na Alasce.
rozmawiał mr.